Pragniemy towarzystwa ludzi, którzy są do nas podobni. Jeśli
nie do końca te podobieństwa występują, to staramy się ich skłonić do
przyjęcia naszego podejścia do świata.
Kiedyś ktoś chciał ze mnie zrobić osobę bez wad. Oczywiście chodziło o
wady, które były wadami dla tej osoby. A ponieważ osoba ta miała bardzo
wysokie standardy i wymagała bardzo dużo od siebie, to i wymagała bardzo
dużo od innych – aby spełniali te same standardy, co ona. Ja w końcu
uświadomiłem sobie, że nie chcę ich spełniać. Byłem zły na tę osobę, że
próbowała zmienić mnie na swoje podobieństwo.
Jednak po pewnym
czasie dotarło do mnie, że w taki sposób postępuje każdy z nas, w tym i
ja. I co więcej, jest to coś jak najbardziej naturalnego. Przyjmijmy, że
jesteś osobą w wieku 30 lat, która skończyła studia, pracuje na
kierowniczym stanowisku i uwielbia podróże. Czy będziesz szukał
znajomych wśród osób, które mają po 50 lat, wykształcenie zawodowe,
pracują jako robotnicy i nigdy nie ruszają się ze swojego miasta? I
dokładnie odwrotnie, czy te 50-cio letnie osoby będą szukać znajomości z
osobami, które mają 30 lat i mają cechy, jakie przedstawiłem powyżej?
Pragniemy
towarzystwa ludzi, którzy są do nas podobni. Mają podobne
zainteresowania, poglądy, wartości. Jeśli nie do końca te podobieństwa
występują, to staramy się ich skłonić do przyjęcia naszego podejścia do
świata.
Gdy moją pasją stały się podróże, to zacząłem moich
znajomych przekonywać do podróży. Gdy nie udawało mi się ich przekonać
na jakiś fajny wyjazd, to miałem w duchu do nich żal – jak to, przecież
doskonale by się na nim bawili, ich życie tylko by na tym zyskało. Mimo
to woleli spędzać czas w inny sposób, który dla mnie wydawał się nudny.
Niestety
dopiero jakiś czas temu uświadomiłem sobie, że jeżeli coś jest
wspaniałe dla nas, to dla innych wcale takie być nie musi. Inni mają
swoje własne recepty na to, jak korzystać ze swojego życia.
Wspominam
o tym z kilku powodów. Po pierwsze po to, abyś nie czuł się
sfrustrowany, jeśli Twoje próby przekonania innych do Twoich wartości,
zainteresowań, czy czegokolwiek innego, spełzną na niczym. W takiej
sytuacji może warto zastanowić się nad poszerzeniem kręgu swoich
znajomych o ludzi, którzy już mają takie samo podejście do świata, co Ty
– nie musisz ich do tego przekonywać, a oni niewątpliwie ucieszą się,
że znalazła się osoba, która jest taka jak oni.
Po drugie, nie
miej żalu do innych, że próbują Ciebie zmienić, abyś stał się bardziej
podobny do nich. Te osoby naprawdę Ci dobrze życzą – abyś stał się
szczęśliwszy podzielając ich wizję świata. I mimo tego, że ich próby
mogą okazać się dla Ciebie czasami bardzo przykre, czy wręcz bolesne, to
doceń to, że tym osobom zależy na Tobie i podejmują wysiłek, aby
„uczynić Twoje życie lepszym” (tak dokładnie one myślą).
Po trzecie, zastanów się nad rozwiązaniem kompromisowym.
Ja w końcu zaakceptowałem to, że moi znajomi nie podzielają mojej
podróżniczej pasji. Doceniłem jednak to, że co jakiś czas udaje mi się
trafić do nich z pomysłem, który zyskuje ich akceptację. Pamiętam jak
organizowałem wyjazd w długi weekend majowy. Zgłosiło się na niego tylu
chętnych, że części osobom musiałem odmówić.
Rozwiązanie
kompromisowe może polegać na częściowym przyjęciu tego, co nam oferuje
druga osoba, w takim stopniu, jaki będzie dla nas do zaakceptowania. Oto
przykład takiego postępowania. Swego czasu rozmawiałem ze znajomą o
przebaczaniu. Dla mnie przebaczanie polegało na wybaczeniu innym ich
negatywnych postępowań w sposób bezwarunkowy – nie musieli oni nic
zrobić, abym im przebaczył. Z kolei moja znajoma stała na stanowisku, że
aby mogła komuś wybaczyć, to ten ktoś musi naprawić swoje błędy. Co
więcej uważała, że moje podejście jest dziecinne i że powinienem z niego
dawno wyrosnąć, gdyż osoby dorosłe nie przebaczają tak po prostu, tylko
wymagają od innych naprawiania ich błędów.
Ponieważ te poglądy
miały odniesienie do naszych wzajemnych relacji, więc dla mnie ta
różnica w podejściu do przebaczania była bardzo trudna do
zaakceptowania. Uświadomiłem sobie, że stoimy niemal po dwóch zupełnie
przeciwnych stronach barykady. Zrobiło mi się naprawdę smutno, że mamy
tak różne poglądy. I wtedy zacząłem myśleć nad tym, że byłoby super,
gdyby kiedyś ta znajoma zdecydowała się zmienić swoje poglądy w tej
kwestii i przyjąć mój punkt widzenia, który w moim mniemaniu, jest
rozwiązaniem lepszym, bardziej postępowym.
Jednak po pewnym
czasie przyszła kolejna refleksja, że to nie tak. Że myśląc tak,
popełniam dokładnie ten sam błąd, co moja znajoma – ona nie była w
stanie zaakceptować mojego podejścia, uważając je za gorsze i chciała,
abym ja przyjął jej stanowisko. I ja dokładnie naśladowałem jej
postępowanie, tylko, że z mojej perspektywy. I wtedy zacząłem się
zastanawiać, jaki kompromis między naszymi poglądami byłbym w stanie
zaakceptować. Po przemyśleniu równych wariantów doszedłem w końcu do
wniosku, że byłbym w stanie zaakceptować następujące rozwiązanie:
Moja
znajoma niech nadal wyznaje zasadę, że aby mogła komuś wybaczyć, to ten
ktoś musi sobie na to zasłużyć. Ale aby równocześnie uznała, że mój
sposób przebaczania nie jest wcale gorszy. Jest po prostu inny.
Jeśli
kompromis nie satysfakcjonuje żadnej ze stron (często jest to przyczyną
niezawarcia kompromisu), to wtedy można pomyśleć nad uatrakcyjnieniem
go poprzez dodanie do niego jakieś dodatkowej korzyści. Jeśli np.
chłopak chce iść do kina, a dziewczyna do teatru, to kompromisem będzie
to, że pójdą do kina, ale na film, który ona wybierze. Aby uatrakcyjnić
taki kompromis, po kinie mogą pójść do znajdującej się obok restauracji
na kolację.
Ryszard Miśkiewicz
P.S.
Zarabiaj podobnie
źródło:
http://artelis.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz