wtorek, 24 sierpnia 2010

Aby zarabiać oraz osiągnąć sukces !

 Powinieneś to wiedzieć !

Jeszcze 10 lat temu amerykańscy futurolodzy przepowiadali, że najbardziej eksponowane stanowiska w ich kraju – nie wyłączając Białego Domu – zajmą wkrótce Azjaci. Co stanowiło przesłankę do snucia tego rodzaju wizji? Był nią niesłychany pęd do wiedzy, który wyróżniał – i nadal wyróżnia! – studentów o japońskich, wietnamskich, chińskich czy koreańskich korzeniach. Zdolni, pracowici, ambitni, pod względem wyników w nauce biją na głowę swoich białych czy czarnych kolegów. Jednak kluczowe stanowiska w USA nie im są pisane. Aby mogli je zdobyć, musieliby być lepiej umocowani w tamtejszej strukturze społecznej. Niestety, emigranci z Azji często żyją w swoich zamkniętych enklawach i są zbyt nieśmiali, by zaistnieć wśród przedstawicieli innych ras, kultur i narodowości.
Na układy nie ma rady – zwykło się mówić w czasach PRL. Natomiast dzisiaj stale słychać slogan o republice kolesiów czy grupie trzymającej władzę. W tej sytuacji trudno się dziwić, że my, Polacy, z taką podejrzliwością patrzymy na wszelkiego rodzaju sojusze. A przecież to, że swój popiera swego, wcale nie musi trącić jakąś patologią. Tak naprawdę bez szerokiej sieci kontaktów o sukcesie w jakiejkolwiek dziedzinie możemy sobie tylko pomarzyć. Potrzebujemy siebie nawzajem, żeby utwierdzać swoją pozycję w polityce, biznesie czy na rynku pracy.
Im więcej mamy kontaktów, tym łatwiej nam awansować, zdobywać coraz to lepsze posady i zlecenia. Dlatego taką karierę robi ostatnio słowo „networking”, które oznacza sprawnie budowaną sieć biznesowych powiązań. To właśnie dzięki nim – jak wynika z sondażu przeprowadzonego przez firmę DBM – zatrudnienie znajduje aż 57 proc. kadrowców. Inne badania pokazują, że 60-80 proc. wakatów w sektorze prywatnym jest obsadzanych bez publikacji oficjalnych ogłoszeń. Ludzie dostają tam angaż, bo ktoś wskazał lub poparł ich kandydaturę.
Networking – podobnie jak protekcja – wielu osobom kojarzy się z załatwianiem pracy „pod stołem”. Zupełnie niesłusznie, bo żaden szanujący się menedżer nie poleci człowieka tylko dlatego, że jest jego kuzynem czy kolegą ze studiów. Rekomendacja musi się opierać na merytorycznych przesłankach. W przeciwnym razie ten, który ją daje, naraża na szwank swoje dobre imię. Odtąd nikt w branży nie będzie się liczył z jego zdaniem. Znam biznesmena, który nie zatrudnił u siebie własnego brata, mimo że prosiła go o to matka. A swą odmowę uzasadniał w ten sposób: dać parę groszy – owszem, ale wpuścić na pokład krętacza – nigdy, tylko patrzeć, jak mi interes rozwali!
Jest jeszcze jeden argument przemawiający za networkingiem. Naukowcy już dawno odkryli ścisły związek między tzw. wsparciem społecznym a jakością życia. Ludzie otoczeni liczną rodziną, wieloma znajomymi i przyjaciółmi oraz udzielający się w różnych organizacjach są statystycznie zdrowsi i lepiej radzą sobie w sytuacjach kryzysowych niż osoby samotne. Częściej też dożywają późnej starości. Nawiasem mówiąc, emigranci mają na to znacznie mniejsze szanse, co się tłumaczy tym właśnie, że są tak daleko od swoich bliskich.
Spotykam na swej drodze wielu ludzi nieśmiałych, zamkniętych w sobie, pełnych kompleksów, którzy najbardziej lubią cichą pracę na zapleczu. Ale i oni przyznają, że najlepsze rzeczy zdarzają się im wtedy, gdy potrafią wyjść ze swojej skorupy.

OTWÓRZ SIĘ WIĘC NA LUDZI SZUKAJĄC KONTAKTÓW.

Ryszard Miśkiewicz

wpis z
http://www.eioba.pl/



sobota, 7 sierpnia 2010

Poznaj prawdę !

     Działalność w Multi-Lewel-Marketingu podjąłem w połowie lat dziewięćdziesiątych ub. wieku. Ciężkie to były czasy dla tego typu biznesów. Kilka lat wcześniej nastąpiły w naszym kraju nieodwracalne zmiany. Dzisiaj jeszcze niektórym ciężko jest zrozumieć, że komuna już nie wróci i każdy musi o siebie zadbać sam. Wtedy, niby ludzie chcieli tych zmian, a z drugiej strony jak iść do pracy do prywaciarza czy jeszcze straszniej , samemu założyć firmę. Za czasów socjalizmu każdego kto próbował nieco inaczej myśleć i postępować niż to było w założeniach partii komunistycznej wyśmiewano i drwiono nazywając prywatną incjatywę  "prywaciarzami" a rolników "badylarzami".
     Wtedy właśnie z "zachodu" zaczęły napływać do naszego kraju różne formy zarabiania. Ludzie z początku niepewnie ale z nadzieją zaczęli otwierać swoje własne sklepy, warsztaty, zakładali swoje własne firmy.Zaczęli również wyjeżdżać w poszukiwaniu pracy. Zaczęli poznawać inne możliwości zarabiania niż były powszechne do tej pory.
     Między innymi przywędrowały do nas również firmy marketingu wielopoziomowego. W tamtym okresie ten system zarabiania nie był dobrze postrzegany przez społeczeństwo. To było coś nie znane. To było obce. Nikt w kraju komunistycznym nigdy się z czymś takim nie spotkał. Spotkania biznesowe nazywane były spotkaniami sekty takiej czy innej.
     Byli jednak ludzie którzy różnymi drogami coś na temat marketingu sieciowego już słyszeli. Oni dali początek rozwojowi tych biznesów, opowiadając swoim rodzinom i znajomym, że oto otwierają się przed nami nowe możliwości na poprawę naszego bytu. Ludzi ciekawych nowości przybywało z dnia na dzień. Jedni poznając plany działania zostawali i pracowali w tym systemie, inni natomiast nie rozumiejąc- podejrzewam- tego całego systemu odchodzili głosząc nieprawdopodobne historie na temat tego o czym nie wiedzieli nic, albo źle mieli przekazany plan marketingowy.
     Po powrocie z Belgii wykupiłem starter do korporacji MLM z produktami której tam właśnie spotkałem się wcześniej a także zasięgnąłem wstępnych informacji o zasadach działania tej firmy. Będąc już w domu sam na własną rękę odnalazłem grupę ludzi zajmującą się budowaniem tego biznesu. Cała idea tego biznesu to coś niesamowicie prostego a jednocześnie tak wspaniałego dla każdego kto tylko wysili nieco swój umysł i włoży nieco swojej pracy, że możemy zapewnić nie tylko sobie i swoim najbliższym dostatnie życie, ale możemy pomóc i innym osiągnąć to samo a może i jeszcze więcej , nawet całkiem dzisiaj obcym ludziom.
     Zacząłem iść w górę, czyli krok po kroku, kroczek po kroczku do przodu.Firmy czy też korporacje wypłacają oprócz prowizji również premie od wielkości obrotu. Mam 3%. Za jakiś czas już jest 6%. Jeszcze kilka dni i będzie 9%.
     Niestety, choroba mojego 23 letniego syna (chłonniak) przerwała moją karierę w tym biznesie. Zdrowie własnego dziecka dla każdego rodzica jest chyba najważniejszą rzeczą w naszym życiu. Walka o powrót do zdrowia własnego dziecka stała się piorytetem całej mojej rodziny. Przeżywaliśmy tą walkę tak, że nie jest to możliwe do opisania. A przynajmniej wtedy nie było. Kilka miesięcy biegania, jeżdżenia od szpitala do szpitala, od kliniki do kliniki. Jest. Udało się. Podpięto nasze dziecko pod program refundowany przez Unię Europejską. Nadzieja- będzie dobrze. Według słów Pani Profesor na takie leczenie tylko prywatne w Polsce stać byłoby zaledwie kilka osób, które można policzyć na palcach u jednej ręki. Chemia. Ale jest nadzieja. Przeszczep szpiku. Szukamy dawcy. Tak jakby trochę lepiej. Może by poszedł do domu na kilka dni, na przepustkę. To dobrze może mu zrobić. Początek tygodnia. Na niedzielę pójdzie do domu. Czwartek. Jestem w pracy, jednak jestem jakiś nie swój. Coś mnie gnębi. Żona jak co dzień była do południa u syna. Ja z pracy do niego mam 180 km. Coś za bardzo jestem jakiś taki nie swój. Postanowiłem. Jadę zabierając żonę po drodze.Jesteśmy u Artura. Rozmawiamy o niedzielnej przepustce. Planujemy co będziemy robić. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy, będziemy odjeżdżać do domu. Artur zrobił się tak jakby nieco bledszy na twarzy. Słabo mu. Przyszedł lekarz, nie jest dobrze. Jest coraz gorzej. Wyproszono nas z sali. Akcja ratunkowa trwała całą noc. Nad ranem powiedziano nam, że syn nie żyje. Straszny ból. Wielka nadzieja i wszystko prysło jak bańka mydlana?????????????????
      Mija 9 lat od tamtych dni. Powoli zaczynamy dochodzić do siebie. Wiele i wielkich zmian zaszło w naszym życiu. Mamy córkę z jej mężem i ukochaną wnuczkę Malwinkę przy sobie. Teściowa jest również z nami. Nie będzie samotnie spędzać reszty życia. Chociaż nie wiadomo kto z brzega.
     
      Poznając działanie marketingu wielopoziomowego mimo, że nie współpracuję już z tą korporacją z którą byłem związany, nigdy już nie pracowałem u nikogo a zawsze na swoim.
     Obecnie również rozpocząłem współpracę z Firmą działającą w systemie MLM. Dzisiaj, porównując pracę do wyżej opisanej to czysta przyjemność. Przy pomocy komputerów i internetu możemy wszystko robić nie wychodząc z domu. Wiadomo, musimy poznać niektóre rzeczy, ale to inwestycja w samego siebie. a nie ma chyba lepszej inwestycji. Moim zdaniem wybierając firmę MLM, najważniejszą rzeczą nie jest produkt, tylko człowiek. Najważniejszym elementem całej tej układanki są ludzie z którymi przyjdzie nam pracować. Należy patrzeć czy możemy się nauczyć od naszych sponsorów rzeczy, które będą nas prowadzić do sukcesu, czy są to ludzie, którzy upatrują tylko swojego interesu, Jeżeli ktokolwiek patrzy tylko na czubek własnego nosa omijajmy go z daleka, ponieważ nie tylko my nic z takiego układu nie będziemy mieli ale i ta osoba również nic w życiu na dłuższą metę nie osiągnie. Szukajmy ludzi, którzy najpierw pomagają innym, a dopiero później sami osiągają swoje cele. Szukajmy ludzi otwartych na innych.
Praca w systemie MLM to praca wzajemnej pomocy. Kto to zrozumie - sukces ma gwarantowany.

                                        Ryszard Miśkiewicz