wtorek, 16 listopada 2010

Marketing szeptany bez spamu

Współcześnie zapanowała moda na szerokie wykorzystywanie narzędzi zaproponowanych przez marketing szeptany. Przypomnijmy, że celem marketingu szeptanego jest dawania ludziom motywu do rozmów o marce, a także sprawianie, ze klienci sami będą rekomendować produkt bądź firmę.
    
Ze względu na wysoką skuteczność tej metody promocji, spowodowaną dużą wiarygodnością komunikatu, marketing szeptany, podobnie jak w ostatnich latach PR, stał się bardzo popularny. Jednakże co raz częściej dochodzą nas słuchy o spamowaniu użytkowników Internetu.

Zastanówmy się, na czym powinien opierać się zatem prawdziwy marketing szeptany.

Jedną z form marketingu szeptanego jest działalność na forach internetowych. Nie zapominajmy jednak, że zatrudnianie osoby i płacenie jej za pozytywne wypowiedzi na forach jest nie do końca zgodne z prawem, jak również zaburza samą ideę marketingu szeptanego.
Działanie takie może bowiem być uznane za nieuczciwe praktyki rynkowe. Przekaz zostaje zakamuflowany- firma (pod postacią wynajętej osoby) podając się za innego konsumenta zachwala samą siebie lub własne produkty. Działanie takie jest na granicy prawa. Podobnie naruszona zostaje sama idea marketingu szeptanego. Na forach można zaobserwować wzburzone głosy, gdy ktoś wspomni o jakimś konkretnym produkcie. Faktycznie firma  uzyskuje jeden z celów- jest o niej głośno, jednakże na ogół krążą o niej złe opinie. A przecież nie chodzi o to, by zostać ogłoszonym spamerem roku!
W związku ze złymi praktykami powstaje nawet Kodeks Etyki Marketingu Szeptanego. Uczciwość relacji, rzetelność opinii i ujawnianie tożsamości nadawcy - to trzy cechy, którymi powinna charakteryzować się każda kampania marketingu szeptanego.
 
Zamiast spamować potencjalnych klientów na forach internetowych powinniśmy raczej skupić się na znalezieniu ewangelistów marki. Ewangelistami nazywamy osoby, które same z siebie są przekonane do danej marki i zachwalają ją innym. Ewangelistom marki należy jedynie stworzyć możliwość wypowiedzenia się. Niektóre firmy „nakręcają” rozmowy na forach na odpowiedni tor, nie wspominając jednak ani o marce, ani nawet o produkcie. Kiedy rozmowa jest już na odpowiednim torze, ewangeliści marki sami z siebie zrobią swoje. Takie działania, o ile nie łamią regulaminu forum, są w pełni zgodne z prawem. Czy są etyczne? Na to pytanie każdy powinien odpowiedzieć sobie sam.
 
W przypadku niszowych produktów, warto jednak zastanowić się, czy ich zwolennicy w ogóle mają możliwość wypowiedzenia się. Być może warto założyć dany wątek na forach tematycznych lub założyć własne forum, które po odpowiednim wypozycjonowaniu będzie widoczne w Internecie dla szerszej grupy odbiorców. 
 
I tu poruszamy już kolejny aspekt marketingu szpetnego – community marketing. Jest to zrzeszanie niszowych społeczności, które podzielają zainteresowania daną marką.
Społeczności te mogą dzielić się swoimi opiniami właśnie na forach lub też w fan clubach, czy grupach użytkowników. Nie bez znaczenia pozostaje ekspansja serwisów Web 2.0, chętnie wykorzystywanych w Polsce. Jednakże chcąc budować społeczności, należy zachować zdrowy rozsądek i zastanowić się, czy na pewno dysponujemy odpowiednim produktem.

 
Czasem bardzo skutecznym i wystarczającym działaniem jest prowadzenie własnego blogu. Działanie to noszące nazwę brand bloging jest coraz chętniej wykorzystywane na polskim rynku. Za pomocą firmowego blogu kształtujemy nasz wizerunek. Jesteśmy postrzegani jako eksperci. Poruszając ciekawe tematy, przyciągamy do siebie potencjalnych klientów i dajemy im powody do dyskusji. Z pewnością przy niektórych rodzajach działalności (np.: consulting)  jest to bardzo skuteczne działanie marketingowe.
 
Nieraz efektowną formą marketingu szeptanego jest znany już i powszechnie akceptowany marketing wirusowy. Podstawą marketingu wirusowego jest zarażanie konsumentów (jak wirusem) daną ideą. Powszechnie wykorzystuje się „niby amatorskie”, śmieszne filmiki i zdjęcia, które po umieszczeniu w sieci, zaintrygowani użytkownicy Internetu rozsyłają do znajomych. Jako majstersztyk możemy uznać opracowanie takiego hasła reklamowego, które zapadnie na długo w pamięci i stanie się niemal przysłowiem. Marketing wirusowy był i jest chętnie wykorzystywany nawet przez wielkie korporacje, które stać przecież na kosztowną reklamę! Potwierdza to jedynie skuteczność marketingu wirusowego.
 
Przystępując do opracowania kampanii marketingu szeptanego pamiętajmy o wyborze odpowiednich narzędzi, dopasowanych do rodzaju naszej działalności i naszych produktów. Nie zapominajmy również o celu kampanii. Nie kupujmy usług osób, które będą pisać na forach pozytywy o naszych produktach. Takie działanie to prawie jak marketing szeptany… ale prawie robi wielką różnice!
 

niedziela, 7 listopada 2010

Grzechy człowieka sukcesu

Źródło: wp.pl     
Zabrakło nam moralnego barometru, dlatego błądzimy w świecie sukcesu, kariery, pieniądza. Właściwą ścieżkę gubią nie tylko poszczególne osoby, ale także firmy i cała gospodarka, o czym świadczy obecny kryzys. Może więc warto przypomnieć „niemodne” grzechy główne, znane z katechizmu?

Już nie tylko moraliści, ale także guru zarządzania wskazują, że potrzebujemy drogowskazów i punktów odniesienia, aby dłużej nie popełniać błędów, które stanowią o rozmiarze wielu dzisiejszych dramatów, zarówno na płaszczyźnie jednostkowej, jak i społecznej czy gospodarczą. Taką rolę mogą pełnić popularne grzechy główne. Trzeba je tylko „odkłamać” i „uwspółcześnić” – aby na przykład asertywność nie myliła się nam z pychą, zdrowe ambicje z zazdrością, a chęć podniesienia poziomu życia z chciwością…

Popełniłam grzech pychy – wyznaje w konfesjonale kobieta. – W jaki sposób? – pyta ksiądz. – Dziś rano spojrzałam w lustro i powiedziałam do siebie: jaka ja jestem piękna! – To nie grzech pychy, tylko złudzenie optyczne – mówi spowiednik.

Dowcip dowcipem, a tak naprawdę pycha jest właśnie rodzajem złudzenia. Każe nam myśleć, że ze względu na swoje zalety możemy patrzeć na innych z góry. Z badań nad liderami zwycięskich organizacji wynika, że ludzie ci znaleźli złoty środek między świadomością własnych ograniczeń a ogromną wiarą i pewnością siebie. Nade wszystko zaś unikają arogancji, którą najłatwiej zrazić do siebie podwładnego czy koleżankę zza sąsiedniego biurka.

Chciwość jest dobra – przekonywał cyniczny makler giełdowy z filmu „Wall Street”. W latach 80. amerykańscy menedżerowie umiesz cza li to hasło na pulpitach swoich komputerów. Zmiana podejścia nastąpiła wraz z ujawnieniem wielkich afer, np. Enronu (dziś 64-stronicowy kodeks etyczny tej firmy można kupić na aukcjach e-Bay za 100 dolarów). Obecnie coraz więcej się mówi o społecznej wartości firm – to kapitał zaufania zdobywany poprzez stosowanie taktyki zrównoważonego rozwoju ekonomii, ekologii i etyki. Od doraźnych zysków istotniejsze jest budowanie długotrwałych relacji z klientami i otoczeniem firmy.

Znany dziennikarz Tomasz Lis pisał kiedyś, że firmowy flirt zwykle wydawał mu się czymś raczej stymulującym niż niechcianym i naruszającym godność. Z kolei profesor Lew-Starowicz stale przestrzega, abyśmy niewinnego żartu czy komplementu nie utożsamiali z molestowaniem seksualnym, co zdarza się niestety w amerykańskich korporacjach. Zatem nie dajmy się zwariować. Z drugiej jednak strony, pamiętajmy o szacunku, kulturze i wyczuciu. To może nas uchronić przed błędną interpretacją naszych słów, gestów i zachowań. Ale nieczystość można potraktować o wiele szerzej niż sugeruje samo pojęcie – jako brak dobrych intencji i elementarnej lojalności wobec firmy czy jako zwyczajne cwaniactwo

Zamiast ducha rywalizacji – „równanie w dół”. Jeśli ktoś się wybije, zaraz chcemy go ściągnąć do własnego poziomu. A gdy to się nie udaje, zaczynamy umniejszać odniesiony przez tę osobę sukces. Trudno nie zauważyć, że krytyka „kapitalistów”, „nowobogackich” czy „karierowiczów”, a także „konsumpcyjnego” stylu życia często podszyta jest zwykłą zawiścią.

Na rzeczy luksusowe Polacy wydają więcej niż Niemcy – twierdzi właściciel jednego z najbardziej ekskluzywnych domów towarowych w Berlinie. W naszym narodzie etos konsumpcji – nawet w dobie kryzysu – wciąż jeszcze wygrywa z etosem oszczędzania. Z tego powodu jeszcze niedawno zapożyczaliśmy się na potęgę. Zdaniem części socjologów, ma to związek z czasami kolejek i pustych półek. Próbujemy odreagować okres gospodarki niedoboru. Tymczasem zachodni kapitalizm zrodził się z protestanckiego ducha ascezy. Tak ekonomia, jak i elegancja pomagają się znalezienia harmonii pomiędzy „być” i „mieć”. Kluczem do powodzenia jest zdrowy umiar.Albo ekspresja, albo depresja – mówią psychoanalitycy. Co nie znaczy, że wolno swoją złość wyładowywać na innych. Jaki więc ratunek dla nas, wiecznie podrażnionych i nadpobudliwych? Po pierwsze, gniew, który zwraca my przeciwko ludziom, można skierować na realizację zadania (Luter najlepsze kazania głosił pod wpływem wzburzenia!). Po drugie, zamiast kumulować w sobie negatywne uczucia, trzeba na bieżąco analizować to, co nas denerwuje, wytrąca z równowagi i niepotrzebnie absorbuje. Nie ma zarządzania emocjami bez autorefleksji. A także bez dobrej komunikacji. Jak śpiewa Stanisław Soyka: „Dlaczego nie mówimy o tym, co nas boli wyraźnie? Budowa ściany wokół siebie marna sztuka”.

Chociaż w Europie nikt nie pracuje tyle co Polacy, nasza wydajność to zaledwie 50 proc. tego, co osiągają Niemcy, Francuzi czy Belgowie. Dlatego chyba trzeba postawić tezę, że współczesne lenistwo to nie tyle unikanie pracy, ile przywiązanie do metod, które czynią ją mniej owocną (wedle „fałszywej” zasady: dobre jest tylko to, co sprawdzone). Chodzi o lenistwo szarych komórek, paraliż kreatywności i innowacyjności – nie chcemy zmieniać naszego myślenia, postaw, zachowań, które nie pasują do gospodarki wolnorynkowej. Stajemy się – jakby to powiedział wybitny amerykański futurolog Alvin Toffler – analfabetami XXI wieku, bo nie chcemy się uczyć, oduczać i uczyć na nowo.

Ryszard Miśkiewicz
http://www.gdziezarobic.implesite.pl/
http://aromat.aromagroup.pl/