"Układamy sobie życie, a potem wszystko odkładamy, żeby mogły je
ułożyć nasze dzieci. Odchodząc, zabierają ze sobą nasze życie. Mamy żyć
dalej, ale nie pamiętamy dlaczego, bo od lat nikt nas o to nie pytał."
(z filmu „The Bridges of Madison County”)
Jedna z rzeczy, która zawsze wprawiała i wprawia mnie nadal w
zdumienie, jest to jak wielu ludzi „oddaje” swoje życie walkowerem.
Ludzie ci cedują swoje pragnienia, plany i marzenia na swoje dzieci.
Mówią np.: „Mi się nie udało, ale jemu/jej na pewno się uda”, „Jestem
już za stary, by czegokolwiek wartościowego dokonać”, „Jestem za stary,
by się zmienić, by zmienić coś na lepsze w moim życiu, by życ tak jak
chciałem zawsze żyć”,„Ja nie mam szczęśliwego życia, ale zrobię
wszystko, by moje dziecko było szczęśliwe” etc.
Nie neguję wartości jaką odgrywa troska rodziców o własne potomstwo.
Tyle tylko, że pod tą opiekuńczą postawą kryją się często wymówki,
dlaczego twoje życie nie wygląda tak, jak chciałeś/chcesz by wyglądało.
Przekonujesz sam siebie, że ”poświęcasz” siebie dla dobra dzieci czy
kogoś innego, by im się lepiej żyło.